Mity, w które nadal wierzą nasi kierowcy
Tak, ludzie, stereotypy to potężna rzecz. Wierzcie lub nie, ale większość tych, którzy jeżdżą samochodem, uparcie opowiada o plotkach i niepotwierdzonych opowieściach. Aby zrozumieć, o czym teraz mówię, przeczytajmy poniżej wszystkie te mity, które zebrałem w jedną całość. Jednocześnie postaram się je rozwiać i udowodnić, że nie wszystko, co ludzie uważają za prawdę, jest takie. Chodź, nie zwlekaj.
Jeśli zatankujesz benzynę o wyższej liczbie oktanowej, samochód będzie jeździł lepiej.
Wiele osób tak myśli i jest już od ponad roku. Na przykład producent samochodów zalecił napełnianie określonego modelu tylko benzyną AI-92, ale właściciel zdecydował, że droższy jest lepszy i stale napełnia tylko AI-95.
Chłopaki, może to być częściowo uzasadnione, ale tylko w przypadkach, gdy silnik twojego samochodu ma wysoki stopień doładowania lub kompresji, a także system turbodoładowania. A jednocześnie w takich przypadkach producent wskazuje w specyfikacjach technicznych, że liczba oktanowa benzyny nie powinna być niższa, np. AI-95, czy nawet AI-98. Są też oznaczenia AI-95/98, które niejako podpowiadają – im wyższa liczba oktanowa, tym lepiej.
We wszystkich innych przypadkach tankowanie wysokooktanowym paliwem to tylko pieniądze wyrzucone w błoto. Bo twoja dynamika nie ulegnie poprawie, ani zużycie paliwa. Tylko silnik będzie pracował bardziej równomiernie, a jego rozruch będzie nieco łatwiejszy w zimnych porach roku. Zastanów się więc, czy warto.
Bardzo dobrze ten temat został ujawniony przez ekspertów Autoreview w jednym ze swoich badań-testów. Jeśli ktoś jest zainteresowany, możesz go znaleźć. Artykuł dotyczy trzech samochodów: KIA Seed, BMW 118i (turbo) oraz Toyoty GT86. Tak więc dynamika przyspieszenia i zużycie paliwa Sid niewiele się zmieniły. W BMW z turbodoładowaniem dynamika pogorszyła się podczas przejścia na 92., a przy napełnianiu 98. nie zmieniła się w stosunku do tankowania benzyną AI-95. I tylko Toyota GT-96 ze swoim bardzo przyspieszonym i szybkim bokserem „atmo” zdołała odzyskać pół sekundy przyspieszenia do 100 km/h przy użyciu AI-98 zamiast 95. Zużycie paliwa niewiele się zmieniło. Wyciągnij własne wnioski.
Jak kupię crossovera to podbiję teren tak samo jak na SUV-ie
Niestety poziom kultury motoryzacyjnej w naszym kraju jest na bardzo niskim poziomie, a wielu postrzega samochód jako nic innego jak środek transportu – na równi ze sprzętem AGD, takim jak lodówka czy pralka. To bardzo nieprzyjemne, ale nic się nie da zrobić – ludzie mają teraz inne zainteresowania, a samochód musi je po prostu dźwigać, a do tego musi być dobrze wyposażony.
Więc do czego to wszystko doprowadzam? Co więcej, wielu nie rozumie koncepcji i często myli pojazd terenowy z SUV-em. W wielu moich publikacjach podzielam te koncepcje, ale w komentarzach jednocześnie piszą do mnie, że jestem osobą ciasną i nie potrafię odróżnić SUV-a od SUV-a.
Chłopaki, teraz wyjaśnię jasno. Samochód terenowy to samochód, który poradzi sobie z asfaltową drogą, polną drogą i domkiem letniskowym. SUV to samochód o szerszej orientacji i oprócz dróg potrafi również poruszać się po terenie przy ich całkowitym braku. Ułatwia to uczciwy napęd na cztery koła, przekładnia redukcyjna, rama i tak dalej.
Dlatego pojęcie „pojazd terenowy” może z łatwością obejmować pojazdy terenowe. Tymczasem crossoverów nie można już uważać za „pojazdy terenowe”, ponieważ nadwozie nośne nie jest najbogatszym arsenałem terenowym i często prymitywnym napędem na cztery koła realizowanym za pomocą sprzęgła elektromagnetycznego.
Tak więc osoba, która widzi przed sobą „jeepa”, kupuje taki samochód, a potem jest zawiedziona, że ugrzęzła gdzieś w głębokiej kałuży i lepkim błocie. Ale chłopaki, nie kupiliście jeepa, tylko crossovera. Nie wszystko, co wygląda jak SUV, jest jednym. Dlatego oświecaj się, czytaj więcej, a wtedy trzeźwo ocenisz zarówno swoje możliwości, jak i możliwości zakupionego samochodu.
Lepiej uzupełniać tani olej, ale wymieniać go częściej niż drogi, ale rzadziej.
Tu przy okazji jest bardzo ciekawy temat do dyskusji. Teraz ludzie nie mają dużo pieniędzy, ale ci, którzy mają ochotę zadbać o silnik samochodu, w niektórych przypadkach wysuwają wersję, że lepiej napełnić budżetowy olej w silniku spalinowym, ale wymieniać go częściej – na przykład raz na 5 tysięcy kilometrów. Natomiast droższego oleju nie da się wymieniać co 15 tysięcy kilometrów, bo wszystko zależy od składu.
Tutaj możesz odpowiedzieć tak: zarówno tak, jak i nie. No powiedzmy, że jeśli olej jest naprawdę dobry, tak samo jak filtr oleju, to naprawdę nie da się go wymienić nawet po 15 tys, ale podróżować np. do 20. Ale chłopaki, to wszystko jest ściśle związane z warunkami eksploatacji – z jakością benzyny, jakością dróg, stylem jazdy i tak dalej. W Europie co prawda 20 tysięcy kilometrów od wymiany do wymiany jest do zaakceptowania, ale jeśli nie stanie się na rozgrzewce przez pół godziny i nie męczy się ciągle auta w korkach, a także nie pozwala na wewnętrzne silnik spalinowy, aby często pracował na granicy, tankować wysokiej jakości benzyną. Wtedy tak, możesz.
Gdzie są nasze warunki? Tylko jedna benzyna ile jest warta. Ale tak, lepiej wlać wysokiej jakości olej i nadal zatrzymywać się w standardowych odstępach wymiany wynoszących 10-15 tysięcy kilometrów – dzieje się tak przy niefanatycznej jeździe w trybie „pantofel do podłogi”. Jeśli lubisz jeździć, to zmieniaj co 7-8 tys. Nie ma sensu wcześniej wymieniać dobrego oleju.
Ale stwierdzenie, że tani olej jest lepszy, ale częściej do wymiany, w większości jest nieprawdziwe. Taki olej podczas pracy silnika spalinowego może bowiem wydzielać szkodliwe produkty rozkładu, w wyniku czego wewnątrz silnika tworzą się nagary, dochodzi do koksowania i pogarsza się tarcie między częściami. A może się to zdarzyć nawet przy optymalnej lepkości, składzie i normalnej pracy. Dlatego lepiej wziąć wysokiej jakości olej i wymieniać go co 7-15 tysięcy kilometrów (w zależności od warunków pracy) niż tania gnojowica – w ten sposób silnik wytrzyma naprawdę długo.
Rok produkcji jest ważniejszy niż przebieg
Teraz niektórzy uważają, że im później auto zostanie wypuszczone, tym korzystniej będzie kupować na rynku wtórnym, nawet pomimo solidnego przebiegu. Tymczasem wypadają starsze auta z mniejszym przebiegiem.
Chłopaki, to bardzo głupie nieporozumienie. Cóż, bierzesz, względnie biorąc, Hyundai Solaris z przebiegiem 120 000 km i wersją z 2017 roku zamiast tego samego Solarisa z 2016 roku z liczbą 70 000 km i co zyskasz?
Ważniejszy jest przebieg, bo im mniejszy, tym większe bezpieczeństwo głównych elementów i zespołów. Owszem, niech model będzie w pre-stylu, ale będzie naprawdę bardziej całościowy i przejedzie jeszcze sporą ilość kilometrów. A jeśli jedziesz świeżym autem, ale z dużym przebiegiem, to czas się nad tym zastanowić, bo może był w taksówce. W tym przypadku po zakupie czeka Cię w serwisie niemiła niespodzianka w postaci zużycia zawieszenia, skrzyni biegów, silnika spalinowego oraz ilości dziesiątek, a nawet setek tysięcy jednostek konwencjonalnych.
Nowy samochód jest lepszy niż ten z przebiegiem
Mit, który jest dziś bardzo aktualny, w który wierzy większość wielu użytkowników. Powiedzmy, że wezmę nowy samochód dla siebie i przez 3 lata nie będę miał z nim żadnych problemów, a wszystkie używane samochody to stare, porzucone śmieci, które nie są warte uwagi.
Po części jest to oczywiście prawdą – nowy samochód nie może sprawiać problemów. Ale nowy samochód to inny samochód. Jeśli weźmiesz tę samą warunkową Toyotę Camry, to tak, nie będziesz mieć żadnych problemów, a jeśli twój wybór padł na jakiegoś „chińskiego”, to jest mało prawdopodobne, że spokojnie przejdziesz całą gwarancję. W takich przypadkach lepszym rozwiązaniem może być używany samochód. Nawet ta sama Camry, ale z przebiegiem (z nie najwyższym) może z łatwością pokonać warunkową Ładę Vesta pod względem niezawodności.
Dlatego nie wszystko co nowe jest niezawodne i bezawaryjne przez lata. Ważne jest, aby zrozumieć niuanse i tylko wtedy można osiągnąć kompromis.